Zebrania rodziców - czyli horror klasyczny;
Poprzedni post zakończyłam dość pesymistycznie. Dziś będzie o zmianach, które pojawiają się w naszej szkole wraz z wprowadzaniem systemu tutorskiego.
U nas już nie ma tradycyjnych zebrań rodziców. Są spotkania, w których biorą udział: uczniowie, rodzice, wychowawca i dyrektor szkoły. Dlaczego?
Wszyscy wiemy - jak wyglądają tradycyjne zebrania w tradycyjnej szkole. Rodzic w ławce, nauczyciel pod tablicą. W powietrzu napięcie. "Klasa się nie uczy i nie uważa na lekcjach - proszę coś z tym z robić i jeszcze jest składka na Komitet". Czy to coś daje? Nic, ale można zapisać, że się odbyło.
Rzeczywistą zmianę można uzyskać tylko wtedy, jeśli się dobrze poznamy. My- czyli - nauczyciele, rodzice i dyrektor. Spotykamy się więc, przy herbacie lub kawie, żeby pogadać o NASZYCH dzieciach. WSPÓLNIE z dziećmi. Korzyści?
Uczeń czuje, że jest ważny i że jego głos się liczy. Uczy się współdecydować o sobie i wie, że szkoła niczego nie ukrywa. Rodzic czuje się oczekiwany w szkole i wie, że zostanie wysłuchany. Zebrania przestają być przykrym obowiązkiem i straconym czasem. Nasze spotkania sprzyjają nawiązaniu dobrych relacji i nie prowadzą do konfliktów. Oczywiście, jak wszędzie pojawiają się kwestie sporne, ale zawsze przecież można się dogadać. Tylko Bromba jest niezadowolona (jeśli nie wiesz o co chodzi, przeczytaj poprzedni post)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz