Jutro świętujemy!
Podkomisja stała ds. młodzieży w Sejmie RP jutro rozpatrzy informację Ministra Edukacji Narodowej na temat stosowania
metody tutoringu w procesie wychowawczym, dydaktycznym i
resocjalizacyjnym.
Naszym współpracownikom z Wrocławia, którzy są
twórcami metody tutoringu na gruncie polskim - serdecznie gratulujemy i
zazdrościmy - oni tam jutro będą:)
Radość i zaskoczenie, bo teraz nikt już nie powie, że to jakaś podejrzana metoda, albo "jakieś czarodziejstwo". Nie dziwcie się. Z takimi opiniami często się spotykamy w Płocku. Wkrótce więcej, na razie trzymam kciuki za przyjaciół z Wrocławia i ich jutrzejszy pobyt w Sejmie:)
środa, 28 maja 2014
poniedziałek, 5 maja 2014
Lustro
„Ona? Z pozoru uśmiechnięta dziewczyna. Każdy nauczyciel,
każdy w szkole uważał ją kulturalną, niezwykle miłą dziewczynę. Faktycznie. W
szkole taka była. Zawsze ładnie i schludnie ubrana, uśmiechnięta od ucha do
ucha. Wszystkim pomagała i nic nie chciała w zamian. Jednak nikt nie znał całej
prawdy. Ona udawała. W domu była sobą. Gdy tylko wracała do domu zakładała
dres, zmywała makijaż, związywała wysoką kitkę i zamykała się w swoim świecie.
Dlaczego taka była? A jaka miała być? W domu się nie przelewało, rodzice pili, była sama. Nie lubiła nikogo
obarczać swoimi problemami, więc wszystkie swoje smutki wylewała w żyletkę bądź
w poduszkę. I było tak przez cały czas. Nikt nie zauważył, że jest z nią coś
nie tak.
Ona umierała w sobie... Nie przejmowała się tym, że
nie ma się komu zwierzyć. Całą winę za alkoholizm rodziców zrzucała na siebie.
Za każdym razem, gdy tylko widziała ich "pod wpływem", zamykała się w
pokoju. Chciała uniknąć wszelkich kłótni, czy głupich odzywek. Dla nich zawsze
była nikim. Matka nie raz wyzywała ją, a ona nie pokazywała, że ją to boli.
Cały ból wylewała na żyletkę. Miała ręce całe pokaleczone, całe w bliznach. Nie
przejmowała się tym. Pragnęła tylko, by atmosfera w domu była przyjemna, by wszystko
było jak dawniej... Ale to tylko marzenia... A marzenia pozostaną marzeniami.”
Nie ja jestem autorką tego tekstu. Przytaczam go w całości, poprawiłam tylko kilka drobnych usterek. Napisała go osoba, którą znam. Pomyślcie - ilu takich ludzi znacie? O wielu z nich nic nie wiemy. Ilu takich grzecznych, miłych uczniów mamy?
W tym tekście jest jedno - kluczowe zdanie: Całą winę za alkoholizm rodziców zrzucała na siebie.
Dzieci nie wiedzą, że to, co dzieje się w rodzinie złego (alkohol, narkotyki, przemoc, awantury, rozwód) - to nie jest ich wina. Nie są też w stanie powiedzieć sobie - to nie moja wina, że rodzice się rozwodzą, to nie moja wina, że ktoś mi bliski pije. Taki mały człowiek żyje w nieustannym lęku i poczuciu winy. Ponieważ te uczucie dominują - zagłuszają inne, normalne (strach, ból, wstyd, radość, rozkosz, zadowolenie, duma). Wyobraź sobie: żyjesz w odrętwieniu, odczuwasz na przemian paraliżujący strach (sam nie wiesz przed czym) i wstyd ( nie bardzo wiesz, czego się tak naprawdę wstydzisz). Zaczynasz wierzyć, że jesteś beznadziejna/y, nic nie znaczysz, nikogo nie obchodzisz. Nie dbasz o siebie - bo przecież nie jesteś nic warta. Przesadnie dbasz o innych. Zawsze, kiedy musisz wyrazić swoje niezadowolenie, masz poczucie winy. Zawsze myślisz, że robisz coś źle. Starasz się unikać podejmowania decyzji, bo tego nie umiesz. Zwykła rozmowa przerasta twoje możliwości. Wystąpienie publiczne - to porażka. Myślisz, że nie będą Cię słuchać- bo przecież nie masz nic interesującego do powiedzenia. Ile czasu można tak żyć? Zapewniam, że długo. Pytanie do Ciebie - autorko tekstu cytowanego przeze mnie na początku: czy na pewno chcesz tak żyć? Stań przed lustrem i powtarzaj sobie codziennie rano: to nie moja wina:) Uwierz, będzie lepiej:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)